Wczoraj zwyczajnie zasnęłam po meczu i nie zdołałam tutaj napisać kilku słów o meczu, ale dzisiaj też jest dzień, więc zaczynam.
Mecz jak każdy widział nie był jakichś najwyższych lotów, pierwsza połowa była moim zdaniem okropna i trochę bolało jej oglądanie. To zdecydowanie nie było to co każdy kibic Juventusu chciał oglądać i zdecydowanie nie była to gra na 0:4 jak to 3/4 ludzi pisało pod postem na Facebooku JuvePoland, że tak wygramy. Ludzi, patrzcie czasem trochę realniej. Ja wiem, że każdy z nas marzy o takich wygranych w każdym meczu ale to zdarza się raz na jakiś czas, także..
Druga połowa była trochę lepsza i niewiele brakło, by przy każdej akcji na bramkę Milanu padł gol. Ale trzeba przyznać, że Donnarumma mimo młodego wieku nie jest jakimś żółtodziobem i skutecznie pilnował bramki swojej drużyny. Przez ostatnie 20 minut spotkania odniosłam wrażenie, że dopiero wtedy nasi chłopacy się obudzili, zaczęli porządniej grać i atakować bramkę rywala. Niestety zabrakło im w tym dokładności jak i było zbyt nerwowo.
Sędzia doliczył im kilka minut, ale żadna z ekip nic nie ugrała i po krótkiej przerwie nastąpiło dodatkowe półgodziny gry, które w końcu przyniosło efekt. W 108 minucie Allegri ściągnął Hernanesa i wpuścił na boisko Moratę (uszanowanie za trzech napastników jednocześnie panie Allegri). Dwie minuty później po dość szybkiej akcji piłkę pod nogi dostał właśnie MORATA, umieścił piłkę w bramce i takim oto sposobem Juventus wygrał Puchar Włoch!
Po krótkiej przerwie zostały wręczone medale sędziom tego spotkania oraz obu ekipom, a Chiellini jako kapitan w tym meczu podniósł Puchar!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz